Spotykamy się, co roku 29 kwietnia w Kaliszu, w miejscu wybranym przez św. Józefa, szczególnym dla księży, którzy blisko 69 lat temu zawierzyli Jemu swoje życiei życie współwięźniów w obozie w Dachau. Wielu z Polaków, którzy przeszli przez to miejsce kaźni i męczeństwa miało świadomość szczególnego orędownictwa Opiekuna Zbawiciela nad nimi. Trafiali do obozu położonego nad niewielką rzeczką Amper w pobliżu Monachium, zbudowanego przez hitlerowskie władze dla przeciwników III Rzeszy już w 1933 roku.
Swym życiem i wiarą księża polscy, którzy dochowali wierności Bogu, Kościołowi i Bliźnim. W utworzonym przez władze okupacyjne kraju Warty i na Pomorzu eksterminacja inteligencji wśród, której byli i księża rozpoczęła się od października 1939 roku. Wtedy też miała miejsce pierwsza fala aresztowań. Następne wyznaczał rok 1940 i 1941. Księża gromadzeni byli w obozach przejściowych bardzo często po zarekwirowaniu na ten cel budynków klasztornych. Pośród nich wymienić można np. Bruczków koło Borku Wielkopolskiego, Chludowo koło Poznania, Kazimierz Biskupi, Ląd koło Słupcy, Lubiń, i Miejska Górka koło Rawicza. W obozach tych warunki dla aresztantów były znośne, jednak częste wizyty gestapo oraz niepewność jutra były symptomami codzienności jaka miała stać się ich udziałem. Ze względu na przynależność Kalisza wówczas do diecezji włocławskiej warto przytoczyć tekst ks. bpa Franciszka Korszyńskiego (Jasne promienie w Dachau, Poznań-Warszawa 1985) o pobycie księży w Lądzie: (…) Nie było nam ostatecznie źle. Ale wiezienie to niewola, a człowiek do wolności jest stworzony. (…) Gdyśmy kiedyś stawiali daty naszego wyzwolenia, ks. vice-dyrektor Brzuski powiedział: Mnie się zdaje, że ta wojna przeciągnie się przynajmniej ze dwa lata, a nas zwolnią dopiero z końcem wojny. Wojna potrwała dłużej niż dwa lata, a ci którzy przeżyli, faktycznie uwolnieni zostali z obozów w ostatnich dniach tej wojny.
Bardzo ciężkie obozy przejściowe były w: Konstantynowie pod Łodzią, Poznaniu (Fort VII), Toruniu (Fort VII) i Bydgoszczy-Fordonie. Księża zamykani byli także w miejskich więzieniach (np. Inowrocławiu, Włocławku). Wszystkie te miejsca były prawdziwym początkiem krzyżowej drogi kapłańskiej.
W Konstantynowie pod Łodzią zatrzymany został m. in. ks. Dominik Kaczyński (1886-1942) urodzony w Wieruszowie, pierwszy proboszcz parafii Matki Bożej Zwycięskiej w Łodzi, która była wotum wdzięczności dla Matki Bożej za Cud nad Wisłą. W warunkach urągających człowiekowi, ksiądz ten dawał przykład hartu ducha i odwagi i dodawał otuchy wszystkim tym, którzy byli na granicy załamania nerwowego i duchowego. Wspominali go, że: Jego wysoka postać, zawsze starannie ubrana, jego twarz pociągła wnosiła wszędzie swoją obecnością pogodę i spokój. Garnęli się do niego wszyscy pociągani jego spokojem wewnętrznym bijącym z twarzy i całej postaci. Podczas, gdy znalazł się w Dachau wspominany jest też jako kapłan, który nigdy się nie skarżył na cierpienie, bo nie koncentrował się na sobie. Zawsze cichy i skupiony służył współbraciom swoją pogodą ducha i modlitwą; modlitwa była nieodłączna w jego cierpieniu, emanowała na całe jego otoczenie. Ta wychudła postać modliła się bez przerwy.
Z wszystkich miejsc tymczasowego aresztowania droga księży wiodła do obozów koncentracyjnych. Przewożono ich m.in. do obozów: Sachsenhausen, Buchenwald, Gusen, Auschwitz i Dachau. Drogę z Auschwitz do Dachau jeden z księży wspominał: Załadowano nas do jednego wagonu bydlęcego, zabito drzwi i okna i w takiej nieopisanej mitrędze dowieziono do Wiednia. Tu w więzieniu czekaliśmy kilka godzin na połączenie do Monachium. W Dachau zastaliśmy księży przywiezionych z Gusen i z Buchenwaldu, oczekiwano zaś jeszcze transportu księży z obozu koncentracyjnego z Sahsenhausen.
Obóz w Dachau stał się od grudnia 1940 r. głównym obozem, do którego przywożeni byli księża z całej podbijanej przez III Rzeszę Europy. Stało się to na skutek starań Stolicy Apostolskiej i Ojca Świętego Piusa XII, by wszyscy uwięzieni księża znaleźli się w jednym miejscu.
Spośród 2794 księży uwięzionych podczas II wojny światowej 1773 stanowili Polacy, 865 spośród nich poniosło śmierć. Oprócz Polaków wśród kapłanów innych narodowości spotkać można było Niemców, Francuzów, Czechów, Holendrów, Serbów, Belgów i Włochów.
Wobec księży osadzonych w obozie w myśl hitlerowskiej maksymy, która widniała na bramach: Arbeit macht frei (praca czyni wolnym) stosowano przeróżne ?metody wychowawcze?. Jeden z nich wspomina słowa dowódcy obozowego, który na samym początku ich pobytu w Dachau powiedział, że: Przyszliście do obozu, abyście się stali nowymi ludźmi. Tu zostaniecie wychowani na dzielnych obywateli. Od was zależy jak długo tu pozostaniecie, wszystko zależy od waszego zachowania się. Stosując przeróżne formy nękania więźniów: bezsensowne gimnastyki, dotkliwe kary cielesne, prace ponad siły, władze obozowe doprowadziły do coraz większego wyniszczenia fizycznego więźniów.
Duchowe życie księży-więźniów ograniczało się najczęściej do modlitwy odmawianej samemu lub w małej grupie. Swoją modlitwę zanoszoną do Boga przez Maryję tak wspominali: Z iście sadystyczną zawziętością [personel obozowy] wyszukuje w szeregach ?szeptaczy? wargami. Biciu za to niema końca. My jednak szepczemy pacierze w duszy. Przy odmawianiu modlitwy różańcowej ? dla uniknięcia pomyłek, co do ilości Zdrowaś ? posługujemy się palcami dłoni zamiast ziarnkami różańca. (…) Ulubioną modlitwą naszą jest modlitwa różańcowa. Odmawiamy ją wprost nieustannie. W czasie pracy, w chwilach odpoczynku, w przerwach, leżąc wieczorem na pryczach, maszerując o wczesnym, jeszcze ciemnym poranku.
Za posiadanie wszelkich oznak wiary groziły surowe kary. Księża-więźniowie modlili się wspólnie wieczorem po zgaszeniu światła rozpoczynali swoje modlitwy słowami: Fratres oremus (Ojcowie módlmy się) i gdy nie przeszkadzało im nagłe zapalenie lamp przez izbowego, cicha modlitwa brzmiała długo w noc. Od stycznia 1941 r., staraniem Stolicy Apostolskiej, kapłani więźniowie otrzymali tzw. ?przywileje?. Wiązały się one m.in. z możliwością odprawiania Mszy Św. w wyznaczonym na ten cel baraku 26. Jeden z księży wspominał iż: Odtąd codziennie rano odprawiano w kaplicy jedną Mszę św. W niedzielę rano była suma, a po południu nieszpory, odprawiano też w maju nabożeństwa majowe, w czerwcu zaś nabożeństwa do Najświętszego Serca Jezusowego. Mszę św. tak jak w Sachsenhausen, tak i w Dachau, odprawiał wyznaczony przez władze obozu Polak – ks. Paweł Prabucki: Kaplica ? mimo wycięcia ściany wewnętrznej ? jest tak ciasna, iż nie mieści nawet połowy nas. Zbita masa stoi pod oknami, za drzwiami pod ścianami na zewnątrz. (..) Jezus przychodzi co dnia na ołtarz w Dachau. Co dnia staje na nim ze swym prawdziwym człowieczeństwem. (…) Czy jednak my to dostatecznie doceniamy? Czy umiemy z tego codziennego cudu korzystać tak, jak On pragnie byśmy korzystali? Pytanie odwieczne dla nas kapłanów, dla ludzi świeckich też. Jednak w warunkach obozowych ma to szczególną wymowę.
Ulgi władz obozowych dla księży-Polaków nie trwały zbyt długo, bowiem we wrześniu tegoż roku wysunięto propozycję, by wszyscy z polskich duchownych, którzy mogą wykazać się powinowactwami rodzinnymi z narodem niemieckim zrobili to niezwłocznie, rezygnując jednocześnie z kapłaństwa. Nikt z Polaków nie przyjął tych ?propozycji?: Powstał tylko cichy pomruk i drwiące uśmiechy przeszły po szeregach. Jednocześnie księża mieli świadomość, że: Nazajutrz, już od rana widmo nieludzkich, piekielnych udręk uwydatni się coraz wyraźniej. Kapłani polscy nie poddawali się jednak. Wymieniony wcześniej ks. Leon Stępniak wspominał o uczestnictwie we Mszy św. w konspiracji: Wstawaliśmy wcześnie rano, w naszych izbach, za piecem, jeszcze przed budzeniem całego obozu, odprawialiśmy Msze św. ponieważ obowiązywało ?zaciemnienie? nikt o tym nie wiedział.
W obozie powołany został także ?instytut badawczy? składający się z lekarzy różnych specjalności. Doktor Conti, dyrektor Wydziału Zdrowia przy Ministerstwie Spraw Wewnętrznych faszystowskich Włoch, zauważył, że: Obozy koncentracyjne stanowią istną kopalnię obiektów doświadczalnych. Po niedługim czasie H. Himmler w zrozumieniu ważności tej sprawy daje hitlerowskim lekarzom ?nieograniczone prawo? korzystania w celach doświadczalnych z materiału ludzkiego. Już w 1942 r. prowadzono na szeroką skalę badania nad zarazkami malarii, flegmony (ropowicy) i żółtaczki. Jako ?króliki doświadczalne? do badań typowano bardzo często także księży-Polaków (np. późniejszy abp. K. Majdański, wtenczas jeszcze kleryk 6 roku WSD z Włocławka zarażony był zarazkami flegmony). Inne nieludzkie doświadczenia dotyczyły prac na rzecz lotnictwa i marynarki wojennej. Wszystkie te doświadczenia niosły śmierć, albo straszne cierpienie. Wiele lat później abp. K. Majdański stwierdził iż trzeba by serce (…) nie sprzymierzało się z techniką przeciw złu, by nie stawało po stronie śmierci.
Najcięższym czasem w obozie był rok 1942. Ciężka praca nastawiona na wyniszczenie zbierała swoje ?żniwo?. Głód i choroby dziesiątkowały więźniów, a wszelkiego rodzaju kary stosowano w całej pełni wobec osadzonych. Armia niemiecka odnosiła sukcesy na wschodzie i Afryce Północnej, Życie religijne było bezwzględnie tępione, stosowano wtedy także represje zbiorowe wobec wszystkich polskich księży posiadających choćby różaniec, medalik czy krzyżyk.
Wyniszczeni głodem więźniowie prowokowani byli do szukania sobie jedzenia. Ks. Leon Stępniak wspomniał, że: Jedliśmy wszystko co nadawało się do jedzenia. Najrozmaitsze trawy, robaki, zabłąkanego jeża. Jednak wyniszczone organizmy bardzo łatwo poddawały się chorobie, rosła też ilość osób, które poddawane były doświadczeniom medycznym i wtedy też powstał w KL Dachau ?blok inwalidów?. Kierowani tam byli ludzie nieproduktywni: starzy (po 60 roku życia), chorzy ? czasem brani bezpośrednio z łóżek rewiru szpitalnego, a także inteligencja, wśród której znajdowali się też księża. Osoby te kwalifikowane były na śmierć. Transporty ich regularnie odjeżdżały w 1942 r. do komory gazowej i krematorium w austriackiej miejscowości Hartheim koło Linzu. Wspomnieniem tego czasu są słowa jednego z więźniów, który pisał Transporty śmierci idą dalej (…). I tak będzie przez cały ten najbardziej dla nas w Dachau krwawy rok, czy też w innym miejscu podkreślił, iż nie da się opisać bólu, z jaki ks. Paweł Prabucki, nasz celebrans (…) żegnał najmłodszego brata zabieranego do komory gazowej. Byli także między skazanymi: prałaci, doktorzy teologii, kanonicy, kapłani święci o wielkich apostolskich sercach. (…) i wikariusze, którzy dopiero rozpoczynali kapłańską pracę.
Pokrzepieniem dla księży uwięzionych w obozie była pamięć o objawieniach Matki Bożej w Fatimie w 1917 roku. Pamiętali o tym, że w Fatimie Maryja zapowiadała kres I wojny światowej i upominała, że jeżeli świat nie poprawi się nastąpi nowy konflikt, lecz dała Ona obietnicę, że jeżeli świat zostanie ofiarowany Jej Niepokalanemu Sercu, Ona wyprosi także zakończenie tej drugiej wojny. Pamiętali także rok 1936 r. w Hiszpanii, kiedy to wybuchła krwawa rewolucja i Portugalię, która ofiarowała się Niepokalanemu Sercu Maryi i została uratowana od zalewu rewolucji komunistycznej. Pamiętali, że 1938 r. Portugalia na nowo zawierza się Jej Sercu i podczas, gdy wojna wybucha oblana morzem wojennego potopu ? nie została nim dotknięta. Z opóźnieniem dochodziły do nich informacje, że w 1942 r. podczas srebrnego Jubileuszu 25-lecia zakończenia (trwających pół roku) objawień fatimskich papież Pius XII na falach radiowych w Portugalii, po raz pierwszy dokonał ofiarowania całego świata Niepokalanemu Sercu Maryi. W dniu 8 grudnia tegoż roku w bazylice św. Piotra ponawia ten akt. Księża zamknięci za drutami obozowymi nie mogli dostrzec, jak wielki przełom w działaniach wojennych zaczynał się dokonywać. Źródła historyczne opisujące II wojnę światową notują, że październik, listopad i grudzień 1942 r. zadecydowały o późniejszej klęsce hitlerowskiej. Maryja dotrzymywała danego ludziom słowa. Sami księża, którzy przebywali w obozach widzieli, że nadchodzące Boże Narodzenie jest odmienne od poprzednich. Było lżej. Pojawiły się paczki i chociaż na krótko znikło widmo głodu.
Sytuacja na frontach przechylała się na stronę aliantów ? zwłaszcza po ich zwycięstwie pod Al Alamein ? w obozach koncentracyjnych rygor słabł, pozwolono też na przesyłki z Międzynarodowego Czerwonego Krzyża i paczki żywnościowe od osób cywilnych. Ksiądz Leon Stępniak wspominał, że: W przesyłanych od 1943 r. paczkach przemycano nam wino i Hostię, często w wydrążonym bochenku chleba. Mieliśmy też swój kielich zrobiony przez jednego z więźniów, ze znalezionego pocisku artyleryjskiego. Z innych wspomnień dowiadujemy się też, że komunikanty i wino organizowały również komanda, które wychodziły do pracy poza obóz. Po klęsce pod Stalingradem więźniowie zaczęli być traktowani przez władze III Rzeszy nie jako żywioł, lecz jako rzesza robotników pracujących na rzecz jej gospodarki. Wraz z napływem do Dachau więźniów przenoszonych z innych obozów koncentracyjnych wybuchła tam epidemia tyfusu plamistego.
We wspomnieniach tak to zostało zanotowane: zamykano blok za blokiem. Nie tylko sami pacjenci umierali, ale również w ślad za nimi (…) ginęli blokowi, izbowi i pisarze blokowi. Wtedy też kilku polskich księży zgłosiło się do posługi wśród chorych i umierających. Jeden z kapłanów, który zaraził się tyfusem, po wyzdrowieniu powiedział: Niczego nie żałowałem. Najważniejsza rzecz, że konającym podałem Chrystusa. Więźniowie kapłani szukając także ucieczki i pomocy w v czasie trudnych dni życia obozowego dwukrotnie w 1942 r. i 1943 r. zawierzali się Niepokalanemu Sercu Maryi, a w 1944 r. Najświętszemu Sercu Pana Jezusa.
W 1945 r. przed zakończeniem działań wojennych, gdy wiadomość o likwidacji obozu i znajdujących się w nim więźniach zaczęła zataczać coraz szersze kręgi swoją niepewność i lęk zawierzyli św. Józefowi. Stało się to Aktem oddania się Jemu pod opiekę. Inicjatywa wyszła od ks. Jana Adameckiego, profesora włocławskiego seminarium. Prace nad tym aktem podjął zespół z ks. kan. Franciszkiem Jedwabskim z Poznania i ks. kan. Bolesławem Kunką w Włocławka. Po odprawieniu dziewięciodniowej nowenny, 22 kwietnia 1945 r. księża zawierzyli św. Józefowi swój powrót do Polski, a także zobowiązali się do szerzenia kultu świętego Patrona i odbycia pielgrzymki do Kalisza, by przed jego obrazem móc dziękować za okazane orędownictwo.
Uczynili to takimi m. in. słowami:
Patronie Kościoła Świętego, Opiekunie Ojczyzny naszej (…) prosimy Ciebie utwierdź nas i cały nasz naród w niezachwianej wierności zasadom Kościoła Bożego (…), a w grożących niebezpieczeństwach, broń nas i rodziny nasze oraz spraw, abyśmy rychło i szczęśliwie wrócili do ukochanej Ojczyzny (…). Przyrzekamy żywić cześć dla Ciebie (…) i obecnością naszą rok po powrocie złożyć Ci wspólny hołd wdzięczności przed Cudownym Obrazem Twoim w Kolegiacie Kaliskiej.
Obóz został wyzwolony 29 kwietnia 1945 roku. Około godz. 17.20 tego dnia, na niespełna 4 godz. przed planowanym przez hitlerowców wysadzeniem obozu i wymordowaniem wszystkich pozostałych przy życiu więźniów, niewielki oddział żołnierzy z VII Armii gen. Pattona wyzwolił obóz koncentracyjny KL Dachau. Jedna z dziennikarek amerykańskich przeprowadzająca wywiady z tymi, którzy ocaleli z obozu stwierdziła: Kapłani katoliccy (…) wiedzieli dlaczego tam się znaleźli. Oni wiedzieli, że pozostało tylko ich świadectwo, ich poświęcenie, ich powołanie. (…) Nie zależnie od warunków i czasu, a zależnie tylko i wyłącznie od naśladowania jedynego wzoru, jedynej osobowości, jedynego powołania, JAKIM JEST Jezus Chrystus, wieczny i Najwyższy Kapłan (…). Pierwsi księża dachauowcy pojawili się w Kaliszu, w 1946 roku. ich przyjazd zbiegł się z rocznicą 150-lecia Koronacji Obrazu św. Józefa. Jednak prawdziwie już zorganizowana Pielgrzymka Księży-Więźniów obozu KL Dachau miała miejsce w dniach 17-19 kwietnia 1948 roku. W imieniu zawiązanego Ogólnopolskiego Komitetu Pielgrzymki, zaproszenie wystosował ks. bp. F. Korszyński informując, że: W tej pielgrzymce mogą wziąć udział wszyscy byli więźniowie niemickiech obozów i więzień, ci zwłaszcza, którzy razem z nami złożyli ślubowanie w Dachau.
W pielgrzymce tej wzięło udział 500 księży diecezjalnych i zakonnych, a także wiele sióstr zakonnych byłych więźniarek. Więzień obozów koncentracyjnych ks. Konrad Szweda wspominał, że: Ulicami Kalisza o i wieczornym zmroku posuwał się niezwykły pochód ocalałych dachauczyków. (…). Szli w skupieniu wśród gęstych szpalerów ludności miasta, rozmodleni, poważni. Z okien posypały się kwiaty, ciszę przerywały okrzyki na cześć męczenników, w oczach wielu perliły się łzy. Księża więźniowie całą noc adorowali Najświętszy Sakrament w Kaplicy Cudownego Obrazu, zanosząc w podzięce Bogu Ojcu przez ręce Świętej Rodziny Kaliskiej podziękowanie za ?nowy? dar życia, aby wszystko zacząć od początku w służbie Bogu i człowiekowi.
Ks. Sławomir Kęszka
Add Comment